Reklama


Reklama


Reklama

Nie pozwólcie odebrać Wojtusiowi mamy!

Podstępna choroba zabrała Dorocie matkę i dziadka. Teraz powoli odbiera jej kontrolę nad własnym ciałem, a to prosta droga do potwornego cierpienia, na którego końcu czai się śmierć. Strzegomianka zmaga się z Pląsawicą Huntingtona. Jedyną szansą jest wszczepienie stymulatora mózgu. Na zabieg potrzeba 75 tys. zł.

Są choroby, które zabierają naszych bliskich zbyt wcześnie. Zawsze trudno jest pogodzić się z myślą, że osoba, która była częścią naszego życia, z dnia na dzień traci siły, cierpiąc długie miesiące, nim odejdzie na zawsze. Są też jednak takie choroby, dla których odebranie jednego życia to za mało. Choroby, które bezlitośnie atakują kolejne pokolenia tej samej rodziny, odciskając się bolesnym piętnem w życiu mężów, żon, dzieci i wnuków. Takim piętnem jest Pląsawica Huntingtona, z którą zmaga się Dorota. Przekazywana genetycznie choroba układu nerwowego, niszczy ciało, psychikę i ducha.

- Choroba mojej żony ujawniła się dziesięć lat temu. Początki były bardzo niepozorne. Delikatne szturchnięcia i kopnięcia, które początkowo brałem za niewinne żarty, z czasem zmieniły się w niekontrolowane ruchy nóg i rąk, które już poważnie mnie zaniepokoiły. Niestety nie były to jedyne objawy choroby. Nastrój Doroty z dnia na dzień coraz bardziej się pogarszał. Wybuchała złością z najbardziej niezrozumiałych powodów, by następnie na długie tygodnie pogrążyć się w depresji.  Miała coraz większe problemy z pamięcią. Nie tylko nie pamiętała ataków tajemniczej choroby, ale zapominała jak wykonywać podstawowe czynności takie, jak czesanie czy liczenie. Z czasem zaczęły się problemy z poruszaniem. Najpierw Dorota musiała zrezygnować z jazdy samochodem, bo na drodze zaczęła stanowić zagrożenie, nie tylko dla siebie, ale też dla innych. Z czasem niemożliwa stała się jazda na rowerze, bo niemożliwe okazało się też utrzymanie równowagi. Dopiero gdy po raz pierwszy spadła ze schodów, zdałem sobie sprawę z powagi sytuacji. Właśnie wtedy dotarło do mnie, że jest bardzo źle... A prognoza była tylko jedna - będzie jeszcze gorzej – tłumaczy Stanisław, małżonek Doroty.

Choroba stale przybiera na sile i staje się uciążliwa dla czwórki dzieci, które najzwyczajniej boją się mamy. Terapia farmakologiczna nie jest w stanie zatrzymać choroby, a jedyną szansą na zapanowanie nad ruchami pląsawiczymi jest wszczepienie stymulatora mózgu. Niestety, zabieg nie jest refundowany, a jego koszt ogromny dla rodziny.

- Jeśli pomoc nie nadejdzie szybko, dla Doroty nie będzie żadnej nadziei. Na tę nadzieję czeka czwórka naszych dzieci - wchodzący w dorosłość Mateusz, nastoletnie bliźniaczki Agatka i Weronika oraz sześcioletni Wojtuś, którego nie umiałbym przygotować na śmierć ukochanej mamusi. Nie pozwólcie chorobie zniszczyć naszej rodziny – apeluje mąż Doroty.

Pomocy można udzielić, dzięki zbiórce prowadzonej na portalu siepomaga.pl 
2020-09-04 11:58 2216

Komentarze

Ten materiał nie ma jeszcze komentarzy

Dodaj komentarz

Twój mail będzie nie widoczny.

Komentarze na fb